niedziela, 23 marca 2014

Rozdział Trzeci

Annie

Był to piękny sobotni poranek, choć zbierało się na deszcz, a ja wbiegałam po schodach Fall-Marks.
Co mnie podkusiło, żeby się zamienić z Megan dyżurami. Spałabym sobie teraz, ale nie idę do pracy.
Fall-Marks mieścił się w monumentalnym, osiemnastowiecznym budynku. Po mimo całego swojego uroku było widać, jakie ma przeznaczenie.
 Przywitałam portiera i weszłam do środka. W pokoju pielęgniarek zdjęłam kurtkę i założyłam biały kitel.
- Cześć Annie. – Usłyszałam Ethana wchodzącego do pokoju. – Co ty tu robisz miałaś mieć wolne?
- Cześć Ethan – uśmiechnęłam się do niego. – Zamieniałam się z Megan.
Usiadł na kanapie i zaczął czytać jakieś papiery.
- Gdzie masz dyżur? – Spytał znad czyjejś teczki.
- Ma twoim oddziale. – Powiedziałam radośnie. Ethan zachichotał.
- A więc potowarzyszysz mi na obchodzie? – Spytał otworzywszy drzwi.
- Z przyjemnością.


Obchód minął bardzo spokojnie. Tylko kilku pacjentom trzeba było zmienić lub założyć opatrunki.  W dwie godzinny mieliśmy wszystko załatwione.
Wyszliśmy z ostatniego pokoju.
- I po obchodzie. – Westchnął Ethan.
- Musimy tak częściej robić. – Uśmiechnęłam się.
Zawędrowaliśmy ponownie do pokoju pielęgniarek, Ethan opadł na kanapę, na miejsce, które zwykle zajmował.
Poczułam nagły przypływ zmęczenia toteż zaczęłam parzyć sobie kawę.
Usiadałam na przeciw Blackwella i rozkoszowałam się smakiem oraz zapachem napoju.
- Annie, - zaczął nagle Ethan – masz jakieś plany na przyszły tydzień.
- Nie, nic nie planowałam.
- A dałabyś się gdzieś zaprosić? – Zarumieniłam się pod spojrzeniem jego zielonych oczu.
- Z przyjemnością.

Larysa

Weszłam na salę i ruszyłam do stolika, który miała w zwyczaju zajmować sama lub z Melody.
Lecz ktoś tam już siedział. Niall.
Usiadłam obok niego, to on był intruzem przy moim stoliku a nie ja przy jego.
- Witaj Laryso. – Uśmiechnął się do mnie przyjacielsko.
- Cześć Niall. Widzę, że spodobał ci się ten stolik.
- Racja, można z niego wyglądać przez okno.
Wyglądanie przez okno i czytanie to były moje dwa ulubione zajęcia.
Spojrzałam przez okno, padał deszcz. Krople deszczy uderzały o liście drzew, przez ciemne chmury na niebie wszystko poszarzało. Jakaś wysoka blondynka tupała noga na swoja zepsuta parasolkę jakby to miało ją naprawić minął ją młody chłopak, którem w ogóle deszcz nie przeszkadzał szedł wolnym krokiem z uśmiechem na twarzy.
Patrzeć, co się dzieje za oknem można było w nieskończoność.
Conor o tej porze zapewne siedzi w domu i maluje. Zawsze przeznacza wolny czas na malowanie. Jak wstawałam rano w soboty, miałam gotowe śniadanie a Conor w salonie lub w swoim pokoju stał przed płótnem i upiększał je farbami. Zawsze spędzaliśmy sobotnie popołudnia razem. Wychowaliśmy się razem, znałam go ponad 20lat. To już szmat czasu.

- Za co tu jesteś? – Spytał Niall. Wsłuchiwałam się w dudnienie kropel deszczu o parapet.
- Za morderstwo? – Było to bardziej pytanie niż stwierdzenie.
- Za to się trafia do więzienia a nie do wariatkowa. – Słuszna uwaga trzeba przyznać…
- Podobno zamordowałam faceta, który mieszała w bloku obok.
- Podobno?
- Tak, nie pamiętam tego. A ty?
- Zostałem oskarżony o zamordowanie 4 kobiet, wyprucie im serc. A adwokat powiedział, że byłem wtedy niepoczytalny toteż trafiłem tu.
- A zrobiłeś to?
- A ty zabiłaś tego faceta? – Jego niebieskie oczy intrygowały.
- Chciałabym znaleźć tego, który mnie w to wplątał.
- Co byś wtedy zrobiła?
To było dobre pytanie chciałam go lub ja znaleźć, ale nie wiedziałam, co mi to da…
- Nie mam pojęcia.
- Dlaczego tego jeszcze nie zrobiłaś. – Czułam się przytłoczona lawiną pytań, jaką mnie zasypał.
- Oprócz oczywistej przeszkody, jaka jest zamkniecie tutaj. To wiesz każdy Sherlock Holmes potrzebuje swojego Johna Watsona.

- Dobrze Sherlocku, jak będę mógł ci pomóc, pomogę.
___________
So, jest trzeci :3
Mam nadzieję, że się podobało ^^
Przepraszam za błędy.
Do napisania
CH.